Severus
Prawdopodobnie wpadłem na najgłupszy pomysł na świecie. Ale nie mam wyjścia i muszę z nią wreszcie porozmawiać. Prawie dzisiaj nie wytrzymałem, gdy widziałem ją rozmawiającą z Potterem. Ona? Z nim? Między nimi musiało się coś wydarzyć. Coś, co było dla mnie niebezpieczne. Zresztą, nie tylko dla mnie. Przecież dobrze wiedziałem, jak bardzo Mulciber i Avery nienawidzą Huncwotów. Za każdym razem, gdy musieli mieć z nimi jakąkolwiek styczność, patrzyli na nich z tak ogromną nienawiścią... Ja mogłem mieć powód. Od wielu lat szydzili ze mnie, odrzucili mnie na pewien margines społeczeństwa. Na szczęście zauważyłem, że ostatnio przestali. Dojrzeli? Wątpliwe.
Głównym powodem była Lily. W głębi duszy czułem, że jej na mnie zależy. A skoro dzięki niej mam spokój od obrażania mnie i cholernych "kawałów", muszę się jej zrewanżować i ją ostrzec. Jest mugolakiem, a ja nie miałem w sobie tyle odwagi, by przeciwstawić się Mulciberowi i Avery'emu. Po prostu... nie potrafiłem. Powiedziałem im tylko, że nie chcę wiedzieć o wszystkim co robią, a teraz tego bardzo żałuję - przynajmniej miałbym pewność, kiedy planują kolejną akcję i kto będzie ich następną ofiarą. Jeśli Lily zacznie spędzać czas z Huncwotami, to może się dla niej naprawdę źle skończyć. Szybko stanie się kolejnym celem.
Zbieram się w sobie na odwagę. Większość uczniów wyszła na dwór, wszyscy korzystają z ładnej pogody, którą przecież wkrótce zastąpi mróz i śnieg. Znam Lily wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że ona prawdopodobnie zostanie w bibliotece.
Kiedy jednak zaczynam jej szukać pomiędzy regałami, nigdzie jej nie ma. Cholera, zmiana planów sprawia, że tracę pewność siebie. Której, szczerze mówiąc i tak mam bardzo mało. Od razu zaczynam bać się, że siedzi w towarzystwie Huncwotów na dworze. Jeżeli tak... nie będę miał tyle odwagi żeby z nią porozmawiać.
Szczególnie po ostatniej akcji w bibliotece, gdy Black przyłapał nas na szukaniu informacji o Wierzbie Bijącej. Nieźle się wściekł i o mało co, a nie rzuciłby na nas jakiegoś zaklęcia. Na szczęście w porę przybiegła bibliotekarka i dostał szlaban za "hałasowanie w bibliotece".
Szukam Lily jeszcze przez pewien czas w bibliotece, później przechodzę do przechadzania się po głównych korytarzach. Albo siedzi w Pokoju Wspólnym, albo jest na dworze.
Mogę wypróbować jedynie drugą opcję.
Oddycham z ulgą, gdy kilka minut później zauważam ją, jak siedzi sama na pomoście. Rozłożyła koc piknikowy i czyta jakąś książkę. Uśmiecham się przybity - jeszcze niedawno na tym kocu siedziałem i ja. Biorę się w garść i robię jeden z najtrudniejszych kroków w moim życiu - w stronę rozmowy z Lily.
Na początku mnie nie zauważa. Jest tak pochłonięta czytaniem, że nawet moje kroki jej nie przeszkodziły. W końcu decyduję się na kolejny odważny krok. Odzywam się pierwszy.
- Coś ciekawego? - pytam drżącym głosem.
Dziewczyna odruchowo odskakuje i mało brakuje, a jej książka wpadnie do wody. Na szczęście ma dobry refleks i łapie ją szybko. Rzuca mi zszokowane spojrzenie. Oddycham z ulgą, bo nie widzę w nim wrogości.
- Tak... Pożyczyłam od Alice - mówi powoli, unosząc brwi.
Na chwilę zapada niezręczna cisza. Nie rozmawiałem z nią swobodnie od tak dawna...
Postanawiam przejść do rzeczy.
- Posłuchaj, chciałem z tobą o czymś pogadać. To ważne - wyjaśniam, wciąż tym niepewnym głosem.
Lily patrzy na mnie nieufnie. To boli, ale przecież dobrze wiem dlaczego. Biorę się więc w garść i zaczynam jej opowiadać o Mulciberze i Averym. O tym, że rozmawiając z Huncwotami naraża się na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Jej mina z każdym zdaniem coraz bardziej się zmienia - z podejrzliwej, do zrezygnowanej.
Nie wiem, czy to dobry znak...
Kiedy kończę, czekam z napięciem na jej odpowiedź. Boję się, że mi nie uwierzy i będzie rozmawiać jeszcze więcej z Huncwotami, żeby w pewien sposób się na mnie odegrać.
- Wiedziałam, że ta dwójka kiedyś coś takiego wymyśli... - wzdycha i na chwilę jej wzrok kieruje się na jezioro.
Patrzę na nią z niedowierzaniem. Przekonałem ją?
- Ile osób jest w tych ich stowarzyszeniu? - pyta.
Zastanawiam się przez chwilę, nie chcąc jej okłamać. Mulciber ostatnio chwalił się coraz większą ilością werbowanych osób, więc ich wszystkich może być około...
- 16? Chyba mniej więcej tyle - odpowiadam po chwili.
- Dużo, zbyt dużo... Znasz nazwiska?
- Znam tylko trzech, może czterech. Resztę znają tylko Mulciber i Avery, a część jest z Ravenclawu... No i formalnie ja też do nich należę - mruczę zawstydzony.
Kiwa głową, w stylu "oczywiście, że tak". Zabawne, że przy Ślizgonach czuję się zawstydzony tym, że przyjaźniłem się z Lily, a przy niej ponieważ przyjaźnię się ze Ślizgonami.
Nagle słyszę wzburzone głosy. Odruchowo odwracam głowę i niestety, widzę nie kogo innego, jak Pottera i Lupina. Wzdrygam się i staram posłać im jak najbardziej nienawistne spojrzenie.
- Hej, Lily! Co robisz z NIM? - prychnął Potter.
- Rozmawiamy - odpowiadam wściekły.
Lily mruczy coś pod nosem.
- Naprawdę? Z tobą? Myślałem, że już wystarczająco ją skrzywdziłeś - warczy Potter.
Lupin mówi coś do niego cicho, ale ten w ogóle go nie słucha. Przynajmniej Remus jest normalniejszy od nich wszystkich....
- To był największy błąd w moim życiu i mam nadzieję, że Lily to rozumie- wyjaśniam, chociaż nie wiem czemu mu się tłumaczę. Kątem oka zauważam jednak, że Evans posyła mi łagodne spojrzenie - po za tym, Lily czasami musi porozmawiać z kimś tak mądrym jak ona.
- Ja nie muszę z nią rozmawiać, udowodniłem to po wczorajszej, cudownej wspólnej nocy - prycha ironicznie.
Czuję, jakby ktoś przywalił mi w brzuch. Czy on ma na myśli... Nie, w życiu, Lily nie zrobiłaby czegoś takiego... Prawda?
- Zamknij się, Potter - podnosi głos Ruda, po czym zwraca się do mnie łagodniejszym tonem - To nie tak, Severusie.
- Och, czyli teraz będziesz udawać, że nic się nie wydarzyło?
- Bo nic się nie wydarzyło! Owszem, bardzo miło mi się z tobą rozmawiało, ale widzę, że się nie zmieniłeś!
- ON - wskazuje mnie palcem - też nie! Wciąż kumpluje się z Mulciberem i Averym, widzę ich zawsze jak coś knują! Chyba mu nagle nie wybaczysz?
- Oboje jesteście winni! ON przynajmniej powiedział mi przed chwilą coś bardzo ważnego, a ty nigdy nie zdobyłbyś się na odwagę, żeby...
- Kurwa mać, nie wierzę! Po prostu w to nie wierzę! - krzyczy James, wymachując gwałtownie rękami.
Powstrzymuję prychnięcie śmiechem. Wypełnia mnie satysfakcja i szczęście, takie jakiego dawno nie odczuwałem. Jasne, kilka razy widziałem kłócącego się Pottera i Lily, ale nigdy nie robili tego tak zawzięcie. No i nie w takich okolicznościach! Po za tym, ona mi wybaczyła! A przynajmniej nie ignorowała mnie lub nie odpowiadała lodowatym tonem!
- Po prostu czasami mógłbyś się powstrzymać - wzdycha Lily.
- Problem w tym, że nie mogę, kiedy widzę coś takiego! - znów wybucha James.
Remus przez cały czas wpatruje się w rozgrywającą scenę ze zdziwieniem. Oboje jesteśmy obserwatorami, ale różnimy się tym, że mi bardzo przyjemnie się to wszystko ogląda.
- Dobra, mam dość! Daj mi spokój Potter - krzyczy Lily i szybko wstaje.
James zatrzymuje ją, łapiąc ją za nadgarstek. Coś przebija mi serce, gdy widzę jak patrzą na siebie przez kilka sekund. Zupełnie jakby... ech.
Ruda wyrywa dłoń i odchodzi szybkim krokiem. Potter odwraca się w moją stronę, pewnie żeby coś powiedzieć. Zamiast tego po prostu rzuca mi nienawistne spojrzenie i biegnie szybko w stronę Lily.
Siedzę i wpatruję się w jego oddalającą się postać. Zerkam na Remusa, który nie za bardzo wie, co ma teraz zrobić.
Niezręcznie.
Szczególnie po ostatniej akcji w bibliotece, gdy Black przyłapał nas na szukaniu informacji o Wierzbie Bijącej. Nieźle się wściekł i o mało co, a nie rzuciłby na nas jakiegoś zaklęcia. Na szczęście w porę przybiegła bibliotekarka i dostał szlaban za "hałasowanie w bibliotece".
Szukam Lily jeszcze przez pewien czas w bibliotece, później przechodzę do przechadzania się po głównych korytarzach. Albo siedzi w Pokoju Wspólnym, albo jest na dworze.
Mogę wypróbować jedynie drugą opcję.
Oddycham z ulgą, gdy kilka minut później zauważam ją, jak siedzi sama na pomoście. Rozłożyła koc piknikowy i czyta jakąś książkę. Uśmiecham się przybity - jeszcze niedawno na tym kocu siedziałem i ja. Biorę się w garść i robię jeden z najtrudniejszych kroków w moim życiu - w stronę rozmowy z Lily.
Na początku mnie nie zauważa. Jest tak pochłonięta czytaniem, że nawet moje kroki jej nie przeszkodziły. W końcu decyduję się na kolejny odważny krok. Odzywam się pierwszy.
- Coś ciekawego? - pytam drżącym głosem.
Dziewczyna odruchowo odskakuje i mało brakuje, a jej książka wpadnie do wody. Na szczęście ma dobry refleks i łapie ją szybko. Rzuca mi zszokowane spojrzenie. Oddycham z ulgą, bo nie widzę w nim wrogości.
- Tak... Pożyczyłam od Alice - mówi powoli, unosząc brwi.
Na chwilę zapada niezręczna cisza. Nie rozmawiałem z nią swobodnie od tak dawna...
Postanawiam przejść do rzeczy.
- Posłuchaj, chciałem z tobą o czymś pogadać. To ważne - wyjaśniam, wciąż tym niepewnym głosem.
Lily patrzy na mnie nieufnie. To boli, ale przecież dobrze wiem dlaczego. Biorę się więc w garść i zaczynam jej opowiadać o Mulciberze i Averym. O tym, że rozmawiając z Huncwotami naraża się na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Jej mina z każdym zdaniem coraz bardziej się zmienia - z podejrzliwej, do zrezygnowanej.
Nie wiem, czy to dobry znak...
Kiedy kończę, czekam z napięciem na jej odpowiedź. Boję się, że mi nie uwierzy i będzie rozmawiać jeszcze więcej z Huncwotami, żeby w pewien sposób się na mnie odegrać.
- Wiedziałam, że ta dwójka kiedyś coś takiego wymyśli... - wzdycha i na chwilę jej wzrok kieruje się na jezioro.
Patrzę na nią z niedowierzaniem. Przekonałem ją?
- Ile osób jest w tych ich stowarzyszeniu? - pyta.
Zastanawiam się przez chwilę, nie chcąc jej okłamać. Mulciber ostatnio chwalił się coraz większą ilością werbowanych osób, więc ich wszystkich może być około...
- 16? Chyba mniej więcej tyle - odpowiadam po chwili.
- Dużo, zbyt dużo... Znasz nazwiska?
- Znam tylko trzech, może czterech. Resztę znają tylko Mulciber i Avery, a część jest z Ravenclawu... No i formalnie ja też do nich należę - mruczę zawstydzony.
Kiwa głową, w stylu "oczywiście, że tak". Zabawne, że przy Ślizgonach czuję się zawstydzony tym, że przyjaźniłem się z Lily, a przy niej ponieważ przyjaźnię się ze Ślizgonami.
Nagle słyszę wzburzone głosy. Odruchowo odwracam głowę i niestety, widzę nie kogo innego, jak Pottera i Lupina. Wzdrygam się i staram posłać im jak najbardziej nienawistne spojrzenie.
- Hej, Lily! Co robisz z NIM? - prychnął Potter.
- Rozmawiamy - odpowiadam wściekły.
Lily mruczy coś pod nosem.
- Naprawdę? Z tobą? Myślałem, że już wystarczająco ją skrzywdziłeś - warczy Potter.
Lupin mówi coś do niego cicho, ale ten w ogóle go nie słucha. Przynajmniej Remus jest normalniejszy od nich wszystkich....
- To był największy błąd w moim życiu i mam nadzieję, że Lily to rozumie- wyjaśniam, chociaż nie wiem czemu mu się tłumaczę. Kątem oka zauważam jednak, że Evans posyła mi łagodne spojrzenie - po za tym, Lily czasami musi porozmawiać z kimś tak mądrym jak ona.
- Ja nie muszę z nią rozmawiać, udowodniłem to po wczorajszej, cudownej wspólnej nocy - prycha ironicznie.
Czuję, jakby ktoś przywalił mi w brzuch. Czy on ma na myśli... Nie, w życiu, Lily nie zrobiłaby czegoś takiego... Prawda?
- Zamknij się, Potter - podnosi głos Ruda, po czym zwraca się do mnie łagodniejszym tonem - To nie tak, Severusie.
- Och, czyli teraz będziesz udawać, że nic się nie wydarzyło?
- Bo nic się nie wydarzyło! Owszem, bardzo miło mi się z tobą rozmawiało, ale widzę, że się nie zmieniłeś!
- ON - wskazuje mnie palcem - też nie! Wciąż kumpluje się z Mulciberem i Averym, widzę ich zawsze jak coś knują! Chyba mu nagle nie wybaczysz?
- Oboje jesteście winni! ON przynajmniej powiedział mi przed chwilą coś bardzo ważnego, a ty nigdy nie zdobyłbyś się na odwagę, żeby...
- Kurwa mać, nie wierzę! Po prostu w to nie wierzę! - krzyczy James, wymachując gwałtownie rękami.
Powstrzymuję prychnięcie śmiechem. Wypełnia mnie satysfakcja i szczęście, takie jakiego dawno nie odczuwałem. Jasne, kilka razy widziałem kłócącego się Pottera i Lily, ale nigdy nie robili tego tak zawzięcie. No i nie w takich okolicznościach! Po za tym, ona mi wybaczyła! A przynajmniej nie ignorowała mnie lub nie odpowiadała lodowatym tonem!
- Po prostu czasami mógłbyś się powstrzymać - wzdycha Lily.
- Problem w tym, że nie mogę, kiedy widzę coś takiego! - znów wybucha James.
Remus przez cały czas wpatruje się w rozgrywającą scenę ze zdziwieniem. Oboje jesteśmy obserwatorami, ale różnimy się tym, że mi bardzo przyjemnie się to wszystko ogląda.
- Dobra, mam dość! Daj mi spokój Potter - krzyczy Lily i szybko wstaje.
James zatrzymuje ją, łapiąc ją za nadgarstek. Coś przebija mi serce, gdy widzę jak patrzą na siebie przez kilka sekund. Zupełnie jakby... ech.
Ruda wyrywa dłoń i odchodzi szybkim krokiem. Potter odwraca się w moją stronę, pewnie żeby coś powiedzieć. Zamiast tego po prostu rzuca mi nienawistne spojrzenie i biegnie szybko w stronę Lily.
Siedzę i wpatruję się w jego oddalającą się postać. Zerkam na Remusa, który nie za bardzo wie, co ma teraz zrobić.
Niezręcznie.
Dorcas
- Nie wiem Syriusz. To wszystko wydaje mi się zbyt dziwne, żeby było prawdziwe - wzdycham i kolejny raz czytam kartkę.
Łapa przyniósł mi ją dzisiaj rano. Wyglądał na niesamowicie przejętego, a wystarczyło spojrzeć w jego błyszczące oczy, by wiedzieć jak bardzo jest z siebie dumny.
Udało mu się odczytać tajną wiadomość, ukrytą na kartce. Nie chciał mi zdradzić jak to zrobił, a z jego tonu wywnioskowałam, że raczej nie chcę wiedzieć. Jednak... treść wiadomości nie była taka, jak się tego spodziewałam.
- Przesilenie zimowe dniem próby. Dział Ksiąg Zakazanych. Najczarniejsze Czary. - czytam na głos.
Zagadka. Niby prosta i łatwa do zrozumienia, ale... No właśnie. Na razie wiedzieliśmy tylko, że coś stanie się w trakcie przesilenia zimowego, czyli z nocy 21 grudnia na 22 grudnia, czyli w najkrótszy dzień roku. Syriusz wyszukał w Księdze Astronomicznej, że w starożytności uważano ten dzień za Święto Boga Słońca. Czy chodziło tu o jakąś fanatyczną akcję Ślizgonów? A może... o coś znacznie większego? Nie mieliśmy pojęcia.
Próbowaliśmy załatwić pozwolenie na przeszukanie Działu Ksiąg Zakazanych, jednak z żaden nauczycieli nie dał się nabrać na nasze historie. Przez małą chwilę zwątpienia zastanawialiśmy się, czy nie pokazać treści kartki jakiemuś nauczycielowi, jednak pewnie żaden by nie uwierzył, a narobilibyśmy sobie tylko problemów.
- Nie mamy jednak wyjścia, powinniśmy dzisiaj w nocy odwiedzić księgi zakazane - Łapa uśmiecha się szeroko.
Ma rację. Odpowiadam mu uśmiechem, bo już czuję ten dreszczyk emocji.
Kocham akcje Huncwotów, a w tym roku niestety jak na razie nie zrobili żadnej. Tłumaczyli mi, że to wszystko dla Jamesa i jego zakochania w Lily, jednak... brakuje mi tego. I w dodatku czuję irracjonalną wściekłość na Rudą: w końcu to z jej powodu nie możemy nic zrobić. Liczę, że Rogacz jak najszybciej upora się z jego planem.
Kocham akcje Huncwotów, a w tym roku niestety jak na razie nie zrobili żadnej. Tłumaczyli mi, że to wszystko dla Jamesa i jego zakochania w Lily, jednak... brakuje mi tego. I w dodatku czuję irracjonalną wściekłość na Rudą: w końcu to z jej powodu nie możemy nic zrobić. Liczę, że Rogacz jak najszybciej upora się z jego planem.
- Dobrze, że mamy pelerynę niewidkę - mówię.
Niestety, nagle do Pokoju Wspólnego wchodzi Tessa. Mój dobry humor od razu wyparowuje i cała się spinam. Syriusz od razu to zauważa i rzuca mi pytające spojrzenie.
Tessa nie daje mi czasu na wyjaśnienia, bo od razu przysiada się do naszego stoliczka w kącie pokoju.
- Hej - uśmiecham się sztucznie.
Mam nadzieję, że jak najszybciej sobie stąd pójdzie, chociaż niestety znam ją zbyt dobrze i wiem, że dla niej to wszystko jest świetną zabawą.
Ku mojemu zadowoleniu, Łapa nie odpowiada na jej przywitanie.
- Słuchajcie, dziś po północy organizujemy małą imprezkę - uśmiecha się - mam nadzieję, że wpadniecie?
- A z jakiej okazji? - pytam z udanym zainteresowaniem, jednak widzę, że Syriusz staje się podekscytowany.
- Cathlyn kończy 16 lat - odpowiada szczebiocząc Tessa.
No tak, Cathlyn. Taki trochę klon naszej Tessy. ale przynajmniej nikogo jeszcze nie szantażowała...
Zerkam na Syriusza. Posyła mi błagalne spojrzenie, a ja niestety dobrze wiem, że się pod nim ugnę. On jest istną duszą towarzystwa i nie odpuści okazji, żeby poflirtować, potańczyć, napić się czegoś. A zresztą... ostatnio też brakuje mi chwili szaleństwa. Co jednak z naszym planem zakradnięcia się do Działu Ksiąg Zakazanych? Będzie ciężko szukać wskazówek z pijanym Syriuszem u boku...
- Powiem ci później czy przyjdziemy - ponownie uśmiecham się fałszywie.
- Ooooczywiście! I Syriuszu - zwraca się do niego, znów tym szczebioczącym głosikiem - twoja obecność jest ooobowiązkowaaa.
Przewracam oczami, natomiast Łapa rzuca jej swoje słynne spojrzenie-spod-grzywki, a ja aż gotuję się w środku. Przez krótką chwilę mój mózg szuka odpowiedniego określenia na moje zachowanie, ale szybko je znajduje: ZAZDROŚĆ. Cudownie Dorcas, właśnie dopuściłaś do siebie myśl, że jesteś zazdrosna o Syriusza Blacka.
Tessa żegna się z nami, a potem odchodzi kręcąc tyłkiem. Oczywiście, wzrok Łapy za nim podąża. Ohyda. Dopiero gdy dziewczyna znika za drzwiami prowadzącymi do swojego dormitorium, Syriusz kieruje swój wzrok na mnie.
- To co, idziemy? - uśmiecha się szelmowsko.
- A Dział Ksiąg Zakazanych? - pytam zirytowana.
- Zdążymy załatwić obie rzeczy, obiecuję - mówi poważnie.
Wzdycham i odwracam wzrok. Już to widzę. Kiedy jednak ponownie patrzę w oczy Syriuszowi i widzę jego błagalne spojrzenie, już wiem, że przegrałam. On zresztą też.
- Pod warunkiem, że nie tkniesz alkoholu. I mówię to naprawdę poważnie, jeśli napijesz się choćby kilku łyków, zmienię cię w żabę - grożę.
- Chciałbym zobaczyć jak próbujesz - prycha śmiechem.
Posyłam mu mordercze spojrzenie.
- Dobra, dobra, obiecuję. Uwiniemy się z księgami około 2, a do tego czasu będziemy mogli się trochę pobawić.
Pobawić... On na pewno.
James
Doganiam Rudą, gdy ta skręca na mało uczęszczaną ścieżkę. Kieruje się w stronę boiska do Quidditcha, ale później odbija w prawo, w stronę dość dużych skał. Pewnie chce tam usiąść i się wyciszyć, co też często robię. Nie sądziłem, że w ogóle wie o tym miejscu. Mamy więc jeszcze więcej wspólnego niż myślałem.
Znika za dość dużą skałką, a ja trochę zwalniam. W sumie sam nie wiem co robić: podejść do niej od razu, czy... poczekać? Ale na co?
Postanawiam się jej pokazać.
- O, nie! Nie chce mi się z tobą gadać - podnosi głos, gdy tylko mnie zauważa.
Nagle widzę kilka łez spływających po jej rumianych policzkach. Tego nie przewidziałem... Ale dlaczego miałaby to robić? Raczej nie należy do wrażliwych dziewczyn. Chyba, że tak dobrze to ukrywa.
- Ty płaczesz? - rzucam bardzo mądrą i spostrzegawczą uwagę.
- Tak, geniuszu - odpowiada sarkastycznie - zawsze tak mam, gdy jestem wściekła.
- A jesteś wściekła na mnie czy na Smarkerusa?
- Na was OBU! Ale chyba bardziej na ciebie... myślałam, że trochę dorosłeś - mówi, a w jej głosie wyczuwam rozżalenie.
- Nie uważasz, że to dziwne? Tak łatwo mu wybaczasz? - pytam zrezygnowany.
- To nawet nie o to mi chodzi... po prostu... traktujesz mnie jak nagrodę, rzecz...
Zamurowało mnie. Stoję i mrugam kilka razy oczami. Kobiety! Przecież nic takiego nie powiedziałem!
- Co? - potrafię tylko wydusić.
- "Nie muszę z nią rozmawiać, udowodniłem to podczas cudownej wspólnej nocy" - przedrzeźnia mnie.
A, to.
- Przecież chciałem tylko wkurzyć Smarkerusa - próbuję się bronić.
- Wiem... ale nie w taki sposób, James - wzdycha.
Siadam obok niej, na zimnej ziemi. Dookoła nas znajduje się pełno skał, a przed nami rozpościera się widok na całe błonia Hogwartu. Siedzimy przez chwilę w ciszy, każde pochłonięte w swoich myślach. Nie wiem, o czym ona rozmyśla, ja jednak zastanawiam się, czy nie zaprzepaściłem u niej swoich szans. Zależy mi na niej. Po ostatniej "cudownej wspólnej nocy" uświadomiłem sobie to jeszcze bardziej.
Ale jej rozmowa ze Smarkerusem wytrąciła mnie z równowagi. Ten debil dobrze wie, co robi. Pewnie chce wejść w jej łaski, żeby potem mówić wszystko o niej Mulciberowi i Avery'emu!
- Muszę ci coś powiedzieć - mówi nagle.
Patrzę na nią zdziwiony. Jej głos trochę drży, a w kącikach oczu zbierają się łzy. Kiwam zachęcająco głową, chociaż boję się, że to "coś" mnie przerośnie.
- Jakiś czas temu dostałam kartkę z groźbą... Napisali... Lily Evans, Mugolak, piąta w kolejce... A teraz Severus przyszedł ostrzec mnie przed akcjami Ślizgonów. Chcę ci tylko powiedzieć, że jeśli coś by się stało, wiesz, czyja to sprawka - wyjaśnia wszystko.
Posyłam jej przerażone spojrzenie. Więc to naprawdę zaczyna się robić poważne... Zaczynam się martwić. Nie chcę, żeby cokolwiek jej się stało, nie chcę, żeby ci fanatycy znowu coś zrobili. W myślach odliczam ile osób dotychczas zostało poszkodowanych: 3. Więc jeszcze jedna osoba i przyjdzie czas i na Lily...
Czuję determinację i wściekłość. Rozsadza mnie od środka.
- Dopilnuję, żeby nic ci się nie stało - mówię tak pewnym siebie głosem, że sam jestem trochę zdziwiony.
Widzę jej zaszklone oczy i pełne nadziei spojrzenie. A potem coś się zmienia. Jej twarz zbliża się ku mojej... po chwili czuję jej wargi na moich. Wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie orientuję się, że sam odwzajemniam pocałunek. Pocałunek. Jak to cholernie banalnie brzmi, w porównaniu do tego co czuję.
Szybko jednak wszystko kończy się, gdy Lily odsuwa się ode mnie z przerażoną miną. Widać strach na każdym milimetrze jej twarzy.
- Ja... przepraszam - szepcze i szybko podrywa się do góry, by uciec.
Troszkę dzisiaj się działo ;)
Mam nadzieję, że ten natłok kłótni, zagadek i przede wszystkim uczuć bohaterów nie jest zbyt wielki, dajcie znać w komentarzach czy nie przesadziłam :)
W kolejnym rozdziale powróci natomiast do nas Remus i April, ale także oczywiście impreza Gryfonów i szukanie informacji w Dziale Ksiąg Zakazanych. Także, będzie się działo!
I znów dziękuję wam za komentarze, cieszę się że mam stałych czytelników! Przyjmuję każde wasze rady i opinie!
Cześć.
OdpowiedzUsuńPierwszy fragment rozdziału, pisany z perspektywy Severusa całkiem mi się podobał. Jego zachowanie było wiarygodne i naturalne, reakcja Lily zdrowa, nieprzesadna. Pojawił się tylko jeden, maleńki zgrzyt, kiedy Severus nazwał w myślach Lupina po imieniu i uznał, że jest "normalniejszy". Stosunek Severusa do Remusa w książkach wskazuje jednak na to, że Snape nie różnicował Huncwotów, nie dzielił na beznadziejnych i mniej beznadziejnych. Obwiniał i nienawidził ich wszystkich, dlatego wydaje mi się, że to był drobny krok w złą stronę. Ale ogólnie podobało mi się, że Severus był taki niepewny, wystraszone, ale w jakiś sposób zdeterminowany, ale Lily nie zaczęła się rzucać. Z drugiej strony, Lily, która tak łagodnie odnosi się do Severusa... Chyba trochę zbyt pobłażliwie. Dla mnie punktem wyjścia są książki, więc każda fałszywa nuta w sprzeczności z nimi wyraźnie odstaje od treści. No i szkoda, że James spaprał miłą odmianę losu :)
Scena z Syriuszem i Dorcas była taka urocza! Podobał mi się, mimo wszystko, ten arogancki Black, który nie waha się flirtować pod nosem Meadowes... Szkoda mi jej, ale Syriusz to Syriusz :) Był na tyle miły, żeby zaangażować się w rozwiązywanie zagadki. Mam nadzieję, że uda się im dowiedzieć czegoś ciekawego.
Jeeej, James zachował się jak dupek, a i tak całował się z Lily! Jednak muszę chyba cofnąć to wrażenie, które miałam na początku, bo jednak Evans nie zachowuje się zbyt racjonalnie :) Ja tam się cieszę, bo kocham Jily, ale z drugiej strony - najpierw jest na niego wściekła (całkiem słusznie), później zwierza mu się z bardzo poważnej sprawy, a na koniec go całuje. No, dziwnie to trochę wyszło, ale za to jaka dynamika w tym rozdziale! :)
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Hej, kochana!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, naprawdę bardzo, bardzo mi się spodobał.
Na początku ta perspektywa Snape'a. Widać, że chciałby jakoś pogodzić się z Lily, ale niestety nie będę mu kibicować, bo oczywiście wolę Jily ♡ To, że powiedział jej o planach swoich przyjaciół wcale nie stawia go w lepszym świetle. I jeszcze przez niego Lily i James się pokłócili, chociaż nawet jak się kłócili bylo tacy uroczy ♡ Uwielbiam ich!
Potem Dorcas i Syriusz i te plany włamania się do Działu Ksiąg Zakazanych. Jestem ciekawa, co z tego wyniknie i co tam znajdą. I jak potoczy się ta impreza. Dor zazdrosna o Syriusza, to też takie urocze ♡
I na koniec cudowny fragment z rozmową Jamesa i Lily. To było takie kochane. I ten pocałunek! ♡♡♡♡ O tak! Evans nie ma za co przepraszać i mam nadzieję, że James ją zatrzyma i jej to powie. Ale super, że już się do siebie zbliżają ♡♡ Kocham ich.
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam gorąco :*
Weny,
Optimist